Ballada o chorej wyobraźni Jan Kaczmarek

Tekst piosenki

  • Tekst piosenki Redakcja
    2 oceny
Chmurno, durno, nieprzyjemnie,
luźna plomba dzwoni w zębie,
a za oknem, w środku maja,
dudni grad jak strusie jaja.

We łbie łupie znów, niestety,
w kościach łamie - to artretyzm,
tylko usiąść i zapłakać,
że ta dola byle jaka.

Pies mnie ugryzł od sąsiada,
bo pogłaskać chciałem gada.
Byłem u sąsiada żony,
nie wie, czy był zaszczepiony.

Pogotowie wzięło Kryśkę,
miała chorą ślepą kiszkę.
Nie ma nawet z kim się napić,
tu się przecież można zabić.

Na dodatek jeszcze Zenek
dostał wczoraj wymówienie,
bo go złapał szef inżynier
na intratnej dość lewiźnie.

Tak się wszystko podle zbiegło,
że dokoła istne piekło,
więc za siebie - szkoda gadać -
ani w ząb nie odpowiadam.

Jak się wali to się wali,
nerwy mi powysiadały,
chciałem sobie wyobrazić
jakieś wyjście z tej kabały.

Wyobraźnia w takich razach
zwykle leczy i pomaga,
Lecz i ona - pełna klęska,
odmówiła posłuszeństwa.

Trudno sobie wyobrazić
miły koniec tej ballady,
wytwór chorej wyobraźni
w tym życiowym mym marazmie.

Psa wyprawię na lewiznę,
Kryśkę chyba w ucho gwizdnę
Zenek szefa niech pogryzie.
No to lecę - LOTEM BLIŻEJ.

[zakończenie w innej wersji:

Zenek szefa niech pogryzie
w udo. Albo trochę wyżej.]




Oceń to opracowanie
Ocena czytelników: Niczego sobie+ 2 głosy
anonim