Taktowani werblem sekund Pan Duże Pe

Tekst piosenki

  • Tekst piosenki Redakcja
[Duże Pe]
Aaa, tu łatwo wyblaknąć i łatwo uschnąć
Szelest werbli sekund, otula pustką
Męczy gnuśną musztrą, nie daje myśleć
Biada, okrada z odczuć, ma taką misję
Zgasi w zarodku każdą iskrę buntu
Gdy przyśniesz, cichcem pryśnie, a w podarunku
Zostawi zawiść, obawy przed uczuciami
Zabełta piękny błękit, znacie to sami
Znikamy, coraz mniejsi z każdą chwilą
I tylko te wersy dają odroczyć wyrok
Nadwrażliwość to mój wróg, znak zapytania
Dorosłość jak początek umierania

[Refren]
Taktowani werblem sekund
Szukamy leku w mleku sufitu
Pozorna bierność, wewnątrz godziny szczytu
Żyję, póki z głośników leje się ten balsam
Jest nas coraz mniej, możesz policzyć nas na palcach
x2

[Blef]
Wokół werbli sekund, wyścig Daytona
W środku zgiełku ja, z życiem jak cyrk Monthy Python'a
Muszę kompletować rano uczuć kolaż, będąc kaleki
Czuć nie umiem, jak manekin
Wiem jednak jak to robić, byle zdążyć
Kiedyś sięgałem gwiazd biorąc je za nocnej szaty cekin
Dzień okradał, noc karmiąc umieszczała wyobraźni
Teraz to już tylko osad, dawny jak z papierosa
Kolejno tląc się dogasał, ja widziałem w ten dzień
Który gasił gwiazdy, według odwiecznych zasad
I męczy mnie ten stały falstart
Kiedy pustka bierze moje ciało w zastaw
To ukłon ku temu, żeby stać się kukłą
Gdy nie nadąża za mną cień, dbam o wersów smukłość
By się ustrzec, nie chcę, by znikało szybciej me odbicie w lustrze

[Refren]
Taktowani werblem sekund
Szukamy leku w mleku sufitu
Pozorna bierność, wewnątrz godziny szczytu
Żyję, póki z głośników leje się ten balsam
Jest nas coraz mniej, możesz policzyć nas na palcach
x2

[Eldo]
Taktowani werblem sekund, taktowani werblem wieku
Taktowani przez dwa 1200, człowieku
Mówią, jesteś zimnym skurwysynem
Ten typ, gbur, mówią, zabierając mi chwile
Wiesz, to ten biznes, więc hate'uj grę, a zostaw gracza
To właśnie gracz ląduje na dnie
Znam takich, co chcą skłócić nas przeciw sobie
Zarządzać naszym czasem, mącić w głowie
Tymczasem, wiesz, martwię się co z moim sercem
Z tą dziurą co zostaje, gdy wyrwę fragment z tekstem
Z każdym hertzem jestem bliższy do trumny
Brat z obojętnością, za pan brat z ignorancją
Nie pytaj mnie, pytaj tych co w wieczór tańczą
Ja walczę z kartką, ja walczę z tym co widzą inni
I mam nadzieję, że na sądzie nie usłyszę winny
522 ulicami mego miasta mknie
Dobranoc, niech powieka zamknie łzę

[Duże Pe]
Zegar tyka, a nasza parka tka losu arkan
Sarkazm zamyka palce na naszych karkach
Wtuleni w palta myśli obojętnych
Robimy wszystko, aby stępić chęci
Zaklęci w mętlik gdzieś na życia pętli
Czekamy spięci, bo po raz enty
Centymetry dzielą nas od straty siebie
Czy damy radę, naprawdę nie wiem
Level level low, czwarta nad ranem
Myślę sobie o tym co zostało zapisane
Przystanek zmartwychwstanie, prolog w drodze do raju
Zmarszczkami szyn spłynęły pierwsze łzy tramwajów
(Level level low, czwarta nad ranem
Myślę sobie o tym co zostało zapisane
Przystanek zmartwychwstanie, prolog w drodze do raju
Zmarszczkami szyn spłynęły pierwsze łzy tramwajów)

[Refren]
Taktowani werblem sekund
Szukamy leku w mleku sufitu
Pozorna bierność, wewnątrz godziny szczytu
Żyję, póki z głośników leje się ten balsam
Jest nas coraz mniej, możesz policzyć nas na palcach
x4




Oceń to opracowanie
anonim